sobota, 28 lutego 2015

Kto zabił Borysa Niemcowa?



Rosja pogrążona jest w szoku. Miejsce śmierci Borysa Niemcowa tonie w kwiatach. Publicyści, politycy, ludzie nie ustają w domysłach, kto ponosi odpowiedzialność za śmierć opozycyjnego polityka. Przestrzeń medialną wypełniają najróżniejsze refleksje i interpretacje. 


Wielu autorom intuicja i doświadczenie podpowiadają myśl, iż podobny zamach nie mógł zostać przeprowadzony bez zlecenia z góry. Autorzy publikowanych poniżej tekstów, Igor Ejdman, socjolog, publicysta ( a także kuzyn Borysa Niemcowa) oraz Władimir Miłow, polityk opozycyjny argumentują,  dlaczego taka wersja zdarzeń wydaje im się najbardziej prawdopodobna  





Zlecenie złożył Putin


Autor: Igor Ejdman









Jestem przekonany, że zleceniodawcą jest Putin.

Wielu pisze obecnie, iż Putin choć nie wydał rozkazu, by zabito Niemcowa, ponosi odpowiedzialność, za wypuszczenie z butelki dżina nienawiści, że stworzył w kraju atmosferę szowinistycznej histerii. I w konsekwencji jacyś niegodziwcy zabili Borię. A ja jestem przekonany, iż to właśnie Putin w tej, lub innej formie, osobiście wydal polecenie, by Niemcow został zlikwidowany.


Putin nie mógł mu wybaczyć…


Putin jest bandytą, nie mógł wybaczyć Borii, iż on, w odniesieniu do niego, wielkiego dyktatora użył słowa „je…y” , i że w ogóle opisując go używał słów niecenzuralnych. Dla bandytów słowa bywają często ważniejsze od konkretnych czynów. Przypomnijcie sobie słynne zdanie: „odpowiesz na ten burdel”. A przy tym Boria miał rację. Putin nie jest po prostu zwyczajnym bandytą, jest raczej szalonym bandytą bez skrupułów. To, iż ktoś przy kumplach z ferajny wyzywał go najgorszymi wyrazami było dla niego nie do wytrzymania,. Cierpiał na tym jego autorytet. Putin nie mógł podobnego zachowania pozostawić bez kary. W przeciwnym wypadku, kumple mogliby  w niego zwątpić.


Ręką mordercy kierowały rosyjskie służby specjalne.


Oprócz tego są i inne, bardziej racjonalne wytłumaczenia, dlaczego Putin zamówił Borię właśnie teraz. O ile się orientuję, Niemcow szykował właśnie raport pt. „Putin i wojna”. Miał on zawierać dokumenty potwierdzające odpowiedzialność Putina i jego kliki za przestępstwa wojenne. Publikacja raportu mogła zaszkodzić prowadzonej przez niego tajnej wojnie i zwiększyć szanse na to, iż świat spróbuje w końcu jakoś powstrzymać dyktatora.


Nie bądźcie dziećmi


Coraz większa popularność zdobywa wersja, iż Niemcowa zabili jacyś „ekstremiści-nacjonaliści”, bojówkarze czarnej sotni, rebelianci DRL…


Przyjaciele, nie bądźcie dziećmi… Jakbyście nie wiedzieli, że wszyscy nasi „ekstremiści” działają pod ścisłą kontrolą i nadzorem FSB? Mogą z nich skorzystać, zamiast swoim zawodowym efesbowskim zabójcom, dać im zlecenie na morderstwo (lub dokonać go wspólnie z nimi), potem jednak ich zdradzą – tak, jak to się stało w sprawie Markiełowa i Baburowej (o tej sprawie mówi jeden z tekstów opublikowanych na blogu: Powrót Biesów. O krwawych wyczynach rosyjskich nacjonalistów  – „mediawRosji”). Ale, czy to coś zmienia?


Ręką mordercy kierowały rosyjskie służby specjalne. Zaś polecenie zabójstwa mógł wydać tylko Putin.




Oryginal tekstu można znaleźć na portalu svoboda.org:






*Igor Ejdman jest socjologiem i publicystą. Jest także kuzynem Borysa Niemcowa.















*                                   *                                     * 



Borys Niemcow nie miał szans. Strzelali do niego zawodowcy. Trafiły w niego cztery kule. 




Zabójstwo: wersje


Autor: Władimir Miłow




Porozmawiałem ze znajomym, byłym funkcjonariuszem służb specjalnych. Chyba można mieć coraz mniej wątpliwości. iż za zabójstwem Borysa Niemcowa stoją władze. Rozumiem nawet wszystkie te opinie, iż „Putin nie mógł tego zrobić”, „nie odniósłby z tego żadnej korzyści”, i tak dalej.


Obiektywne okoliczności


Należy jednak zwrócić uwagę na pewne obiektywne okoliczności:


- Bezpośredni świadek zabójstwa pozostał żywy, nic mu się nie stało.

- Zabójstwa dokonano w starannie kontrolowanym i obserwowanym rejonie, zachowały się z pewnością wszystkie szczegóły dotyczące przejeżdżających w nim samochodów, itp.

- Na podstawie dostępnych informacji, wiadomo, iż Niemcow tuż przed śmiercią był w jednej z kawiarni w domu towarowym GUM. Nikt nie mógł wiedzieć, jak ile spędzi w niej czasu i dokąd stamtąd się uda. To oznacza, iż informacja dla zabójców zapewne pochodziła z podsłuchu, zaś samochód skąd go prowadzono musiał znajdować się w rejonie ulic Iljinka/Warwarka. To też jest bardzo staranie obserwowane i podsłuchiwane miejsce, tutaj gnieżdżą się administracja prezydenta i Federalna Służba Ochrony. Jeśli więc obserwacją Niemcowa zajmowali się ludzie niezwiązani z władzami, to te już teraz powinny dysponować pełną informacją na temat przemieszczania się bandytów w rejonie ulic Iljinka i Warwarka wówczas, gdy Niemcow znajdował się w kawiarni, i gdy z niej wyszedł. Mordercy trafili w serce, płuca, głowę ofiary, na tej podstawie można stwierdzić, iż byli zawodowcami. Więc nie mogli nie zdawać sobie sprawy z tego, iż każdy ruch ich w tym rejonie zostanie zarejestrowany.


Dla specjalistów musi to być oczywiste, iż mordercy działając w tak jawny i wyzywający sposób, postępowali świadomie (w co uwierzyć jest trudno), lub byli całkowicie przekonani o swej bezkarności.


Drobne kwiatki


Są to jednak drobne kwiatki w porównaniu z najważniejszym wnioskiem, jaki można wyciągnąć na podstawie analizy sytuacji.


- W chwili zabójstwa Niemcowa do ogromnej demonstracji organizowanej przez opozycję pozostawało mniej, niż 48 godzin. Było widać, iż władze czekają na nią w napięciu. Istnieje więc duże prawdopodobieństwo, iż Niemcowa musiano wówczas obserwować. Nawet jeśli go nie śledzono, zabójcy – prawdziwi zawodowcy – musieli zakładać, iż obserwacja jest prowadzona, i że zostaną przez zauważeni. Gdyby więc zabójstwo planowano w oparciu o motywy nie związane z władzami, z pewnością wykonanie zadania byłoby o wiele prostsze w późniejszym terminie.


Ale tam nikt się niczego nie obawiał. Działania były prowadzone bezczelnie. Wnioski nasuwają się same.


A o motywach pisałem już wczoraj – to chodzi o posianie strachu.


Takie są fakty. I te swoje analizy, kto odniósł korzyść, a kto nie zostawcie proszę dla siebie.



Tłumaczenie: Zygmunt Dzięciołowski


Oryginał ukazał się na blogu Władmira Milowa: http://v-milov.livejournal.com/404003.html




*Władimir Miłow jest dyrektorem Instytutu Polityki Energetycznej. W 2002 roku przez kilka miesięcy zajmował stanowisko wiceministra energetyki w rządzie Michaiła Kasjanowa. Znany jest także ze swej działalności w szeregach opozycji demokratycznej. W roku 2008 wspólnie z Borysem Niemcowem opublikował krytyczny raport „Putin. Rezultaty.” W 2012 r. został wybrany przywódcą opozycyjnej parti „Demokratyczny Wybór”. 










Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com







piątek, 27 lutego 2015

Potrzebny jest nam wróg zewnętrzny



Wróg narodu, zdrajca ojczyzny, piąta kolumna… Do rosyjskiej rzeczywistości i języka znów wróciły pojęcia z totalitarnej przeszłości. W mediach pojawiła się seria informacji o aresztowaniach i sprawach wytaczanych przez władze pod zarzutem „zdrady państwa”.   Dziennikarz i oficer floty dalekowschodniej Grigorij Pasko ma za sobą tego rodzaju doświadczenie. W pasjonującej rozmowie z Iriną Tumakową, publicystką petersburskiego portalu fontanka.ru odpowiada, skąd w Rosji Władima Putina wzięło się zapotrzebowanie na zdrajców ojczyzny i dokąd polowanie na nich może zaprowadzić.
 


Właśnie dowiedzieliśmy o siedmiu rzekomych zdrajcach ojczyzny i o tym, że służby specjalne wzięły się za nich blisko rok temu. I tylko teraz wyjaśniło się, że wpadli ludzie mający na koncie telefon do ambasady innego państwa, wykłady naukowe za granicą, albo przewóz przez granicę urządzenia elektrycznego. Wszystkie te przypadki zgodne były z definicją zdrady ojczyzny opisaną w nowej redakcji artykułu 275 Kodeksu Karnego Federacji Rosyjskiej. O zdradzie, zdrajcach, a także o tych, którzy z nią walczą Fontanka porozmawiała z jednym z naszych najbardziej znanych „szpiegów” – oficerem, dziennikarzem, pisarzem, prawnikiem – Grigorijem Pasko.


Z Grigorijem Pasko rozmawiała Irina Tumakowa



Procesy Grigorija Pasko, dziennikarza i oficera Floty Dalekowschodniej oskarżonego o zdradę
ojczyzny zapoczątkowały powrót w poradzieckiej Rosji do smutnych praktyk z czasów komunistycznych. 



Był wtedy dziennikarzem wojskowym, służył na Dalekim Wschodzie w stopniu kapitana 2ej rangi. Sprawę wytoczono mu w 1997 roku. Pasko przygotowywał publikację na temat przechowywania zużytego paliwa jądrowego. Oskarżono go o przekazanie Japonii tajnych informacji. Jednak w roku 1999 sąd stwierdził, że nie były one objęte klauzulą tajności. Pasko skazano za przekroczenie kompetencji służbowych, zwolniono go na podstawie amnestii. W roku 2000 Kolegium Wojskowe Sądu Najwyższego unieważniło wyrok, Pasko ponownie usiadł na ławie oskarżonych. Tym razem uznano go winnym zdrady ojczyzny, ale skazano zaledwie na 4 lata kolonii karnej, mimo iż kodeks za podobne przestępstwo przewiduje minimalna karę w rozmiarze 12 lat pozbawienia wolności.

A oto spis zdrajców roku 2014, o nich dowiedzieliśmy się w ciągu minionego miesiąca. Jurij Soloszenko ma 72 lata, jest emerytem, w przeszłości piastował stanowisko dyrektora zakładu przemysłu obronnego na Ukrainie. Kiedy przywiózł do Moskwy pokazowy egzemplarz produkowanego w nim urządzenia, został aresztowany. Fizyk Władimir Gołubiew pochodzi z Niżniego Nowgorodu. Podczas podróży do Czech wygłosił wykład naukowy. W nim znalazły się informacje odtajnione jeszcze w 1980 roku. Jak szpiegował marynarz Siergiej Minakow nie wiadomo. Do aresztowania odbywał służbę na tankowcu. Gennadij Krawcow jest urzędnikiem, Piotr Parpułow pracownikiem lotniska w Soczi. Z informacji podanych przez ich bliskich wynika, iż nawet samym podejrzanym nie wyjaśniono gdzie, jak i przy czyjej pomocy zdradzili ojczyznę. Z drugiej strony wiadomo, iż pracujący na dwóch etatach w Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej i FSB Jewgienij Pietrin miał rzekomo rozpowszechniać tajne informacje odnoszące się do działalności cerkwi. Przypadkiem najgłośniejszym była historia Swietłany Dawydowej, matki siedmiorga dzieci. Jak wiadomo, Swietłana zatelefonowała do ambasady Ukrainy.


Profilaktyka

Irina Tumakowa:
Został pan skazany za publikację informacji zdobytych w ramach pracy dziennikarskiej. Pochodziły one ze źródeł otwartych, z rozmów z ludźmi zajmującymi odpowiedzialne stanowiska.

Grigorij Pasko:
Tak na prawdę nie chodziło wcale o informacje tajne, albo źródła. W oczach służb moja wina polegała na tym, że przyszedłem na posiedzenie rady wojennej floty. Byłem na nim może trzydziesty, może czterdziesty raz. Na tym polegała moja praca. Pełniłem wówczas stanowisko zastępcy redaktora naczelnego wydawanej przez flotę gazety „Bojewaja Wachta”.

Tumakowa:
Miał pan jakieś zezwolenie, żeby pojawić się na tym zebraniu?

Pasko:
Zwykle redaktor gazety telefonował do sztabu floty, podawał moje nazwisko, prosił, żeby zapisano je na liście uczestników zebrania. Lista była zatwierdzana przez naczelnika sztabu floty w stopniu wiceadmirała. Później sprawdzano ją w kancelarii i w wydziale specjalnym, nazywanym także oddziałem ósmym. Dopiero po jej zatwierdzeniu mogłem zjawić się na posiedzeniu rady. I chodziłem tam często.

Tumakowa:
Nie przypadkowo poprosiłam, by przypomniał nam pan swoją historię. Był rok 1997, Związku Radzieckiego już nie było, czasy panowały „wegetariańskie”. Jak się panu udało załatwić sobie paragraf o zdradzie państwa, jeśli, jak sam pan mówi, ograniczał się pan do wykonywania dziennikarskich obowiązków służbowych ?

Pasko:
No tak, prasa wtedy cieszyła się wolnością, pojawiły się nowe demokratyczne z ducha ustawy. Zmieniło się wszystko, z wyjątkiem jednego. Nikt nie próbował, choćby przez godzinę, albo przez jeden dzień, zreformować KGB. Kiedy moja sprawa się zakończyła, wezwali mnie do siebie, korzystając z jakiegoś pretekstu formalnego. Poczęstowali kawą, poprosili o autograf na egzemplarzu mojej książki. Więc ich spytałem, upłynęło wiele lat, powiedzcie mi, po co to wam było potrzebne? Odpowiedzieli, iż z aparatu centralnego FSB dotarło do nich jedno tylko słowo: „profilaktyka”. Jeśli niestety prawo nie zabrania pisania o zużytym paliwie radioaktywnym, to nie znaczy, że taki idiota, jak ja może się wypowiadać na ten temat bez ich zezwolenia. Więc należało mnie ukarać dla profilaktyki.

Tumakowa:
Te działania profilaktyczne odniosły skutek?

Pasko:
Po tym jak mnie posadzono, żaden z dziennikarzy w Kraju Primorskim już nie ośmielił się pisać na ten temat.

Tumakowa:
Więc pana uwięzienie było uzasadnione?

Pasko:
Można je ocenić i w ten sposób. 






Wiedziałem, że nie zdradziłem ojczyzny

Tumakowa:
Jak się pan czuł z piętnem zdrajcy ojczyzny? I nie w Związku Radzieckim z lat trzydziestych i czterdziestych, a wydawałoby się, w wolnym i demokratycznym państwie?

Pasko:
To, jak się człowiek czuje w takiej sytuacji, zależy od niego samego. Ja przecież wiedziałem, że nie jestem żadnym zdrajcą ojczyzny.

Tumakowa:
Pana znajomi, nie odwrócili się od pana?

Pasko:
Znano mnie dobrze we Władywostoku, także w Moskwie, w całej flocie. I może dlatego, nikt mnie tak nie potraktował. Może dlatego i ja odnoszę się spokojnie do tego wszystkiego.

Tumakowa:
Ale swój wyrok jako zdrajca pan odsiedział?

Pasko:
Tak. Najpierw spędziłem dwa lata w więzieniu śledczym we Władywostoku, potem jeszcze rok w pojedynczej celi, kolejny rok w kolonii o zaostrzonym rygorze.

Tumakowa:
Rok w całkowitej izolacji?

Pasko:
Trochę się to przeciągnęło. Uważano mnie za wyjątkowo groźnego przestępcę. Skazano mnie ze szczególnego paragrafu.

Tumakowa:
No to dlaczego dostał pan tak mało? Minimalna kara przewidziana przez kodeks z tego artykułu wynosi 12 lat.

Pasko:
O to właśnie chodzi, jeszcze z czasów stalinowskich. „Ile dali ci lat?” 10. A za co? Za nic! Nie kłam, za nic dają tylko pięć! Więc jeśli rzeczywiście znaleziono by na mnie cokolwiek, najmniejszy chociaż dowód mojej winy, wlepiliby mi 12 lat. Na pewno nie cztery.

Tumakowa:
Dlaczego tak nagle zaczęły się u nas poszukiwania zdrajców? Może rzeczywiście w 2014 roku społeczeństwo zaczęło na lewo, na prawo handlować ojczyzną?

Ten moloch nie może się obejść bez mięsa

Pasko:
Społeczeństwo nigdy nie handlowało ojczyzną na lewo i na prawo. To nie ma nic wspólnego ze społeczeństwem. Szpiegami zawsze i wszędzie zostają wyłącznie ludzie z dwóch organizacji: z korpusu dyplomatycznego i z wywiadu zagranicznego. Z tych dwóch szczególnych instytucji. Wszyscy pozostali są ofiarami. Ten moloch nie może się obejść bez mięsa. Tak ich robota wygląda na co dzień. Przychodzi młody porucznik, trzeba go „przećwiczyć”, tak oni mówią u siebie sami, w jakiejś konkretnej sprawie. Najlepiej „szpiegowskiej”. W naszym kraju mamy zawsze trudne czasy. Zawsze okrążają nas wrogowie. Zaś tym organom, by mogły istnieć, zawsze potrzebne jest jakieś „pożywienie”.

Tumakowa:
Takiej ilości „ofiar”, zdaje się, nie mieliśmy już dawno.

Pasko:
One były zawsze. Proszę się przysłuchać tym śpiewom zachwytu i krzykom radości rozbrzmiewającym każdego roku z okazji Dnia Czekisty obchodzonego 20 grudnia. Złapaliśmy 200, 300, 400 szpiegów. Tak było zawsze. Po prostu nie zwracaliśmy uwagi. Przytomniejemy jednak, kiedy idzie o zwykłego naukowca, autora wykładu wygłoszonego na konferencji naukowej. Albo o matkę z rodziny wielodzietnej. Wtedy się dziwimy, co za idiotyzm! Ale o zdecydowanej większości spraw szpiegowskich nie wiemy nic. Ich nie rozpatruje się w sądach w trybie otwartym. Wszystko opatrzone jest klauzulą tajności już na etapie śledztwa. Teraz wymyślono nawet specjalne „know-how”, w  oczywisty sposób naruszające konstytucję. To sam wyrok z klauzulą „ściśle tajne”. W dodatku wrócono do starej metody, w podobnych sprawach uczestniczyć mogą tylko adwokaci zatwierdzeni przez nich samych. Jurij Szmidt (nieżyjący już wybitny adwokat rosyjski z St. Petersburga, działacz ruchu na rzecz praw człowieka – „mediawRosji”) poświęcił pół życia, by w Trybunale Konstytucyjnym wywalczyć rozstrzygnięcie umożliwiające występowanie w tego rodzaju sprawach adwokatom nie mającym związków z FSB.

Tumakowa:
Pana także bronili adwokaci „zatwierdzeni” przez FSB?

Pasko:
Na szczęście nie. Dzięki Szmidtowi to się skończyło na sprawie Nikitina (kapitana Aleksandra Nikitina aresztowano w 1996 roku i oskarżono o rozpowszechnianie informacji na temat powodowanych rzez rosyjską flotą północną zanieczyszczeń radioaktywnych – „mediawRosji”)

Wreszcie do nich dotarło: pora na korektę prawa

Tumakowa:
Mówi pan, że FSB się nie zmieniła. Że wiedzie jej się świetnie. Po co więc w 2012 roku wniesiono poprawki do artykułu 275go ułatwiające stosowanie go na szerszą skalę?

Pasko:
Wówczas pojawiły się problemy. Zwłaszcza po sprawie Płatona Obuchowa… (dyplomata rosyjskiego MSZ, aresztowany w 1996 r., został oskarżony o współpracę z wywiadem brytyjskim, w 2004 roku uznano go za niepoczytalnego – „mediawRosji”)

Tumakowa:
Obuchow dostał 11 lat, potem jednak zamiast do kolonii karnej skierowano go do szpitala psychiatrycznego.


Grigorij Pasko jest dziś cenionym komentatorem mediów niezależnych i wolnych od cenzury. 



Pasko:
Ale jego proces toczył się z wybojami. Potem była jeszcze sprawa Nikitina. Wtedy zrozumieli, że trudno im walczyć z niezależnymi adwokatami. Nikitina bronił Jurij Szmidt. Tę sprawę FSB przegrała. Potem w innych sprawach, ciągle natrafiali na jakieś przeszkody. Także w mojej nie udało im się uzyskać maksymalnego wyroku. Podobnie w sprawie Walentyna Moisiejewa (dyplomata oskarżony w 1998 roku o szpiegostwo na rzecz Korei Południowej – „mediawRosji”), jego proces też nie był dla nich pełnym sukcesem. Nie udało się wsadzić za kratki Oskara Kajbyszewa, trzeba było przeprosić naukowców Szurowa i Sojfera. Odegrali się na sprawach Sutiagina (naukowiec, specjalista w dziedzinie zbrojeń i broni atomowej, aresztowany pod rzekomym zarzutem o szpiegostwo w 1999r., zwolniony w drodze wymiany szpiegów z USA – „mediawRosji”) i Daniłowa (fizyk skazany za szpiegostwo na rzecz Chin – „mediawRosji”). Ale wtedy zrozumieli też, że do paragrafu o zdradzie państwa trzeba wprowadzić poprawki. Takie, by można było posadzić każdego, bez zbędnych kłopotów.

Tumakowa:
Przypomina pan sprawy sądowe z lat 2000-2005. Ale paragraf 275 zmieniono dopiero w roku 2012. Do projektu ustawy dołączona była notatka wyjaśniająca, w niej mówiło się o tym, iż udowodnienie zdrady państwa w sądzie bywa nieproste…

Pasko:
Ta notatka pojawiła się na 6-8 lat przed przyjęciem poprawki. Czytałem ją dawno. Oni już dawno zaczęli się przygotowywać, by z tego paragrafu usunąć takie pojęcia jak  „wrogi zamiar”, czy „wyrządzenie szkody”. W żadnej ze spraw, poczynając od Nikitina, nie udało się określić rozmiarów szkody. Powtarzam, w żadnej.

Tumakowa:
Więc po co to zrobiono? Żeby ułatwić postępowanie dowodowe i posadzić więcej ludzi? W porządku, to rozumiem. Ale jaki jest cel ostateczny?

Pasko:
To nie tak. Im nie chodzi o to, by zamknąć więcej ludzi. W końcu nie wsadza się ludzi tysiącami. Ich zdaniem, wsadzać należy ilość rozumną, po to by wszyscy widzieli, że oni pracują. W zeszłym roku nie mieliśmy przecież aż 150 spraw o zdradę. Wystarczyło im 6-7..

Tumakowa:
Na prawdę wydaje się panu, że to tylko dla sprawozdawczości, że to symulacja działalności?

Pasko:
Tu chodzi o karierę, o swój procent z budżetu państwa. By ten cel zrealizować, wystarczy 6-7 zdrajców.

Otaczają nas wrogowie

Tumakowa:
Zdobył pan ogromne doświadczenie. To ciekawe, jaka była pana reakcja, kiedy dowiadywał się pan o sprawach, takich jak Dawydowej ?


Matka siedmiorga dzieci Stwetłana Dawydiowa zostala aresztowana pod zarzutem zdrady ojczyzny
w związku z niewinnym, jakby sią zdawała, telefonem do ambasady Ukrainy. 



Pasko:
Jeszcze w 2012 r., kiedy tylko uchwalono poprawki do paragrafu o zdradzie państwa, powiedziałem, że nowe sprawy karne pojawią się za półtora roku – dwa lata. Wypowiadałem się na ten temat w stacji telewizyjnej „DOŻD’”, może mi pani wierzyć. Zapytano mnie wówczas, jak wytłumaczyć tego rodzaju odroczenie? Odpowiedziałem, iż moim zdaniem, im zależy na tym, by ucichł szum wokół zmienionego paragrafu. Gdyby jakieś sprawy wszczęto od razu, wszyscy widzieliby, że są sfabrykowane. Dlatego trzeba było poczekać. Teraz mamy Swietłanę Dawydową. Krzyczą wszyscy, och, przecież ona nie zrobiła niczego, ona nie wiedziała. Stop-stop-stop ! Mamy od 2012 roku paragraf w nowej redakcji, trzeba go tylko uważnie przeczytać. Dopiero wtedy zaczęto go studiować. I proszę, nawet matka z wielodzietnej rodziny świetnie tu pasuje.

Tumakowa:
Wciąż nie rozumiem, dlaczego te sprawy zaczęły wypływać na światło dzienne po półtora roku, po roku od ich wszczęcia?

Pasko:
W maju zeszłego roku, kiedy zaczęła się aktywna faza wydarzeń na Ukrainie, powiedziałem w kręgu znajomych, że dziwi mnie brak procesów o zdradę państwa. Odpowiedzieli, kraczesz. Przecież nie wiedziałem, że te sprawy już wówczas podjęto. Wszystko jest proste, gdy tylko zaczynają się igrzyska wojenne, potrzebne jest uzasadnienie ideologiczne  - otaczają nas wrogowie. W istocie rzeczy, informacje o tym, iż wśród nas znajdują się szpiedzy, powinny się były pojawić już na wiosnę zeszłego roku. Dziwiłem się, że ich nie było. I teraz je mamy. To dlatego, że społeczeństwu trzeba powiedzieć, wrogowie znajdują się nie tylko poza granicami naszego państwa, są także między nami.

Tumakowa:
Ale dlaczego wybierają takich wrogów? Pracownik Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej, który ujawniał tajne informacje na jej temat, a przy okazji się także współpracownikiem FSB, matka z wielodzietnej rodziny z mózgiem przeżartym komunistycznymi fantomami….

Pasko:
To świadczy zapewne o tym, iż sam paragraf o zdradzie państwa trzeba skorygować jeszcze bardziej. Jeśli dzieje się tak, iż trzeba wsadzać mamusie z siedmiorgiem dzieci, to trzeba tę sytuację doprowadzić dalej do absurdu. Potem znajdą się odpowiednie cytaty, pomniki wodza pojawią się w każdej dzielnicy.

Tumakowa:
Już się zaczęło. W Petersburgu chcą zbudować wspólny pomnik prezydenta Putina i atamana Krasnowa.

Pasko:
Oto właściwy kierunek. W Rosji, nigdy nie bywa tak źle, żeby nie mogło być jeszcze gorzej.

Tumakowa:
Nie widzi pan w tym wszystkim farsy, także w tych sprawach o szpiegostwo?

Pasko:
Z jednej strony rzeczywiście, to wszystko może wyglądać komicznie. A jednak nie ma tu podstaw do śmiechu, bo ludzie rzeczywiście pójdą siedzieć. Dawydowa z pewnością zostanie osądzona. Sąd uzna jej winę. Obecna redakcja artykułu 275 oznacza, że szpiega wykryć można wszędzie. Na przykład, choć strach to powiedzieć, w Dumie Państwowej. Albo w rządzie. Z tego paragrafu można oskarżyć każdego. Bez względu na pochodzenie społeczne, na zawód. Przyda się nawet niania z przedszkola. W przyszłości ten artykuł będzie doskonalony. Nową redakcję przygotuje się w oparciu o dziesiątki nowych spraw kryminalnych, najpierw trzeba zrozumieć, co jest nie tak, potem poprawić, to co trzeba.

Tumakowa:
Pana zdaniem, wszyscy oskarżani dziś z artykułu 275 w redakcji z 2012 r. są królikami doświadczalnymi?

Pasko:
Oczywiście. Tak, jak i nawiasem mówiąc, cały kraj. Nie wyłączając 84% popierających…


Tłum.: K.W.

Oryginał wywiadu ukazał się na petersburskim portalu fontanka.ru

http://www.fontanka.ru/2015/02/24/158/






Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com










czwartek, 26 lutego 2015

Pisarz Władimir Wojnowicz: Sawczenko stanie się symbolem



List otwarty wybitnego pisarza Władimira Wojnowicza jest głosem szczególnie ważnym w obronie prowadzącej głodówkę w moskiewskim więzieniu ukraińskiej pilotki Nadieżdy Sawczenko. Wojnowicz nie odwołuje się do wartości moralnych, w jego glosie brzmi nuta pragmatyzmu. Pisarz ostrzega prezydenta Putina, iż niekiedy śmierć jednego człowieka może się odbić szerszym echem, niż śmierć setek na polu walki. Wojnowicz opisuje w lakonicznym stylu, jakie konsekwencje może mieć dla prezydenta  Putina śmierć ukraińskiej pilotki.


 


Głodówkę w moskiewskim więzieniu Nadieżda Sawczenko prowadzi od ponad 2 miesięcy.
Obawy o jej los sa coraz bardziej uzasadnione. 





List otwarty do prezydenta Rosji.




Panie Prezydencie !

Jeśli młoda ukraińska bohaterka Nadieżda Sawczenko umrze z głodu w rosyjskim więzieniu, być może w żaden sposób nie obrazi to uczuć pańskiego elektoratu. Ale warto by pomyślał Pan, jakie wrażenie zdarzenie to może wywrzeć na światowej opinii publicznej. Jest całkiem możliwe i łatwe do przewidzenia, iż jego reakcja będzie nawet ostrzejsza, niż na przyłączenie Krymu i wojnę w Donbasie. Ludzie są tak skonstruowani, iż niekiedy śmierć jednego człowieka jest dla nich większym wstrząsem, niż strata życia przez setki na polu walki. I dziś trudno panu zazdrościć, gdy się obserwuje, jak się do pana odnoszą poza granicami naszego kraju. Jednak po śmierci Sawczenko, będzie lepiej jeśli przestanie się pan pojawiać w ogóle w stolicach państw zachodnich. Tłumy ludzi będą pana witać obraźliwymi okrzykami, będą rzucać w pana brzydko pachnącymi przedmiotami. A imię Sawczenko stanie się symbolem. Będą o niej opowiadać legendy, pisać książki, kręcić filmy i nazywać place i ulice jej nazwiskiem.

Proszę pana, by nie okrywał pan kolejny raz hańbą Rosji i samego siebie i nie dopuścił do śmierci tej odważnej dziewczyny.

Stawiane jej zarzuty są niemądre, z ich oceny wynika, iż powinno się ją po prostu zwolnić.

Władimir Wojnowicz

Moskwa




Oryginał listu ukazał się na portalu openrussia.org: https://openrussia.org/post/view/2976/





*Władimir Wojnowicz (ur. 1932), jeden z najważniejszych współczesnych pisarzy i intelektualistów rosyjskich. W czasach komunistycznych Bral aktywny udział w ruchu na rzecz praw obywatelskich.  Część jego utworów utrzymana jest w stylu groteskowej antyutopii. Do najbardziej znanych powieści pisarza należą „Życie i niezwykłe przygody żołnierza Iwana Czonkina”, „Pretendent do tronu” „Moskwa 2042”, „Spiżowa miłość Agłai”. W 1974 roku Wojnowicza wykluczono ze Związku Pisarzy, w 1980 wyjechał na Zachód. W 1981 roku pozbawiono go obywatelstwa radzieckiego. W 1990 roku obywatelstwo ZSRR zostało mu zwrócone. Wiele utworów pisarza ukazało się w tłumaczeniu na język polski. 






Inne materiały poświęcone Nadieżdie Sawczenko:


Od ośmiu miesięcy przebywa w areszcie. Zarzucono jej współudział w zamordowaniu rosyjskich dziennikarzy. Ukraińska pilotkę Nadieżdę Sawczenko schwytali separatyści z Donbasu, po czym przewieziono ją do Rosji. Już w momencie aresztowania cieszyła się na Ukrainie sporą sławą. Podziwiano jej wyjątkową biografię. Kilkakrotnie ubiegała się o przyjęcie do szkoły lotniczej. Służyła w Iraku. Została pierwszą kobietą lotnikiem w ukraińskich silach zbrojnych. Teraz samotna prowadzi dramatyczną głodówkę w moskiewskim areszcie śledczym. Jak mówi sama, jest gotowa na śmierć...




Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com





wtorek, 24 lutego 2015

Im więcej przyjdzie ludzi, tym większą mamy szansę…



Od kilkunastu dni rosyjska opozycja demokratyczna przygotowuje się do masowych akcji protestu zaplanowanych na dzień 1 marca. W Moskwie odbędzie się ona w peryferyjnej dzielnicy Mariino, na inne proponowane lokalizacje władze nie wyraziły zgody. Marsze protestacyjne odbędą się zapewne także w innych rosyjskich miastach. Opozycji przede wszystkim zależy na tym, by manifestacje były, jak najliczniejsze. W swoich ostatnich publicznych wystąpieniach mówili o tym politycy tacy, jak Aleksiej Nawalny, czy Borys Niemcow (władze, aresztując niedawno Nawalnego na dwa tygodnie, uniemożliwiły mu udział w marszu).  Dla nikogo nie ulega wątpliwości, iż postulaty protestujących mogłyby na Kremlu wywrzeć wrażenie tylko wówczas, gdyby opozycji udało się na ulice wyprowadzić tłumy.


W jej szeregach odczuwana jest także obawa, czy marsze odniosą sukces. Ilość chętnych deklarujących gotowość do udziału w nich  w sieciach społecznościowych nie jest tak masowa, jak w przeszłości. W środowiskach inteligencji panuje raczej nastrój apatii, niż buntu. Prezydent Putin cieszy się masowym poparciem.


Poniżej publikujemy odezwę wzywającą do masowego udziału w manifestacjach wydaną przez Kongres Inteligencji Rosyjskiej, nieformalną organizację skupiającą intelektualistów krytycznych wobec polityki Kremla. Wśród sygnatariuszy odezwy znaleźli się znani nie tylko w Rosji pisarze, dziennikarze, działacze ruchu na rzecz praw człowieka, politycy opozycyjni.


 

Wiosenne marsze 1go marca odbędą się nie tylko w Moskwie. Planowane są w wielu
innych rosyjskich miastach. 




1go marca przeciwko wojnie i dyktaturze !

Apel Kongresu Inteligencji


1go marca w Moskwie, St. Petersburgu i wielu innych miastach Rosji wyjdą na ulice masowe marsze protestacyjne.

Popieramy tę akcję. Uczestnicy marszu mogą reprezentować różne poglądy polityczne, jednak pod pewnymi zasadniczymi względami jesteśmy jednomyślni. Wyrażamy sprzeciw wobec tej polityki władz Rosji, która zaprowadziła nas w ślepy zaułek polityczny, przybliżyła nas ku katastrofie gospodarczej, przyniosła izolację międzynarodową. Jej skutkiem jest także systematyczne naruszanie demokratycznych praw i wolności człowieka.

Jesteśmy przekonani, im więcej ludzi reprezentujących różne przekonania polityczne weźmie udział w masowych akcjach, mających na celu obronę obywatelskich, politycznych, społeczno-ekonomicznych, kulturalnych praw człowieka, a także wsparcie dla rozstrzygającej roli prawa, tym bardziej wzrosną szanse na wolne od przemocy, bezkrwawe przezwyciężenie obecnego kryzysu.

Pokojowe akcje protestu są dla społeczeństwa obywatelskiego instrumentem niezbędnym, przy ich pomocy można okazywać wpływ na machinę państwową, wówczas, gdy ujawnia się jej nieefektywność.  Pokojowe akcje obywatelskie są jednym z niewielu pozostałych w arsenale społeczeństwa sposobów wyrażenia sprzeciwu wobec nieludzkiej i agresywnej, przepełnionej nienawiścią propagandzie, prowadzonej przez państwowe środki masowej informacji. Pokojowe akcje obywatelskie są odpowiedzią społeczeństwa na powołanie do życia oddziałów szturmowych i werbowanie ludzi pozbawionych gruntu pod nogami dla udziału we wzajemnym krwawym konflikcie. 

Wszystko to, dzieje się na naszych oczach, przy całkowitym poparciu dla tego rodzaju działań ze strony państwowych instytucji siłowych i służb specjalnych.

Doświadczenie historyczne rysuje przed nami nieunikniony scenariusz: oddziały szturmowe – reżim totalitarny – obozy koncentracyjne – ekspansja zagraniczna – upadek kraju.

1 marca zaprotestujemy przeciw powrotowi w Rosji represji politycznych, przeciwko niedawnemu poszerzeniu znaczenia pojęcia „zdrada państwa”, przeciw wywieraniu presji i dyskryminowaniu organizacji obywatelskich z myślą o ich likwidacji. Będziemy demonstrować w obronie prawa do myślenia inaczej, do udziału w akcjach obywatelskich.

1 marca będziemy protestować przeciw niszczeniu gospodarki państwa z zamiarem przekształcenia jej w machinę działającą na rzecz wojny, sprzeciwimy się potęgowaniu militarystycznej histerii. 

Wystąpimy przeciwko bezmyślnej decyzji władz Rosji o wprowadzeniu „embarga” na towary zagraniczne, katastrofalnemu obniżeniu poziomu życia, ograniczaniu programów z dziedziny ochrony zdrowia i kształcenia, niszczeniu pieniądza narodowego i niszczeniu świata biznesu przez wprowadzanie nowych danin.

1 marca zażądamy natychmiastowego zaprzestania wysyłania na terytorium Ukrainy, tam gdzie toczy się wojna, zawodowych żołnierzy pełniących służbę w rosyjskiej armii, najemników oraz uzbrojenia. 

Domagamy się także, by każdy przypadek tego rodzaju objęty został publicznym postępowaniem śledczym.

1 marca będziemy żądali natychmiastowego uwolnienia wszystkich więźniów politycznych i więźniów sumienia.

Wzywamy wszystkich, kto zgadza się z nami, by wzięli udział w masowym marszu protestu, by pod tymi hasłami wyszli na masową akcję uzgodnioną z władzami.




W gronie sygnatariuszy odezwy znaleźli się między innymi:

Ludmiła Aleksiejewa – działaczka ruchu na rzecz praw człowiek
Lija Achedżakowa - aktorka
Jurij Bogomołow – krytyk filmowy
Swietłana Ganuszkina – działaczka ruchu na rzecz praw człowieka
Leonid Gozman – działacz społeczno-polityczny
Andriej Zubow – historyk
Władimir Kara-Murza – dziennikarz
Irina Prochorowa – wydawca, publicystka
Mark Rozowski – reżyser
Jurij Ryżow – członek Rosyjskiej Akademii Nauk
Lew Rubinsztejn – poeta, publicysta
Georgij Satarow – politolog
Zoja Swietowa – dziennikarka
Aleksiej Simonow – pisarz, działacz ruchu na rzecz praw człowieka
Andriej Smirnow – reżyser
Marietta Czudakowa – pisarka
Wiktor Szenderowicz – pisarz
Ludmiła Ulicka - pisarka


Tłum.: KW


Tekst odezwy został opublikowany na portalu „Nowej Gaziety”:
http://www.novayagazeta.ru/politics/67375.html


------------------


Z naszego archiwum – teksty, do których warto wrócić:



Dwaj wybitni pisarze Borys Akunin i Michaił Szyszkin w pisanych do siebie listach dyskutują, na ile sytuacja w Rosji jest uwarunkowana  jej historią. Rozmyślają także o głębokiej przepaści rozdzielającej dwa narody będące częściami jednej nacji i o tym, jak ją zasypać. 




Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com





piątek, 20 lutego 2015

Posadzisz ich na tak długo, jak tego zażądają !



Rozmiary korupcji w Rosji już dawno przestały budzić zdziwienie. Jednak wiarygodne relacje, dokumenty potwierdzające jej skalę wciąż mają wielkie znaczenie. Tym bardziej warto zapoznać się z wywiadem udzielonym przez Dmitrija Nowikowa, sędziego federalnego z Kraju Krasnodarskiego na południu Rosji portalowi „The Insider”. Wyłania się z niego przerażający obraz zdemoralizowanego rosyjskiego sądownictwa. O zdobyciu posady w sądzie decyduje wynik korupcyjnego przetargu, o mniejszym lub większym wyroku w większości spraw decyduje wysokość zapłaconej łapówki. Kupić i sprzedać można wszystko… 

 Z Dmitrijem Nowikowem rozmawia Anna Smirnowa


  


W niewielu krajach system sądowniczy przekształcił się we własną karykaturę w stopniu takim, co w Rosji. 



Spowiedź rosyjskiego sędziego: łapówki, solidarność mafijna, piramida władzy.


Były sędzia sądu rejonowego dla dzielnicy Chosta w Soczi, Dmitrij Nowikow zdobył spory rozgłos dzięki wystąpieniom, w których oskarżał kolegów o udział w rozkradaniu działek budowlanych w Krasnej Polanie. Na nich stanęły później obiekty olimpijskie. Nowikowa spotkał odwet, oskarżono go, iż sam przez dziesięć lat uczestniczył w operacjach korupcyjnych, rejestrując ziemię na własnych asystentów i znajomych. Prawie wszystkie zarzuty pod jego adresem okazały się bezpodstawne. Część ich jednak wciąż jest przedmiotem śledztwa prowadzonego w Rostowie nad Donem. Jak mówi sam Nowikow dziś jego status jest szczególny, pozostaje on „sędzią federalnym bez sądu”.




Jak zostaje się rosyjskim sędzią?


Anna Smirnowa:
Jak został pan sędzią?

Dmitrij Nowikow:
Pracowałem jako nauczyciel klas początkowych. Potem ukończyłem wydział prawa, podczas studiów zacząłem pracować w sądzie rejonowym dla dzielnicy Sowieckiej w Krasnodarze. Byłem komornikiem sądowym. Tę pracę załatwiła mi znajoma mamy za skrzynkę szampana. Pensja komornika była wtedy niewielka, ale z czasem zorientowałem się, iż ludzie tej profesji potrafili w rzeczywistości zarobić dziesięć razy więcej od sędziów. Wynikało to z obowiązujących wówczas przepisów, ze wszystkich odzyskanych sum komornicy otrzymywali 5 %. Z drugiej strony żaden sędzia nie podpisałby odpowiedniego rachunku umożliwiającego wypłacenie owej pięcioprocentowej prowizji, jeśli i jego interesy nie zostałyby uwzględnione. W taki sposób po raz pierwszy zetknąłem się z systemem korupcji.

Pomyślałem, że warto postarać się o stanowisko sędziego. Zdałem egzamin. Do załatwienia pozostała kwestia najważniejsza, zatwierdzenie mojej kandydatury przez deputowanych miejscowego Zgromadzenia Legislacyjnego. W tamtych czasach, nominacja na stanowisko sędziego federalnego możliwa była tylko za ich zgodą. Zdobycie jej bezpłatnie było niemożliwe. Zacząłem szukać dojść do różnych deputowanych, z jednym z nich dogadałem się za „skromne” dziękuję. Skierowano mnie do sądu rejonowego w Ust’-Łabinsku.


Smirnowa:
Zapewne musiał pan zauważyć wielką różnicę między wiejską prowincją, a modnym kurortem Soczi?

Nowikow:
Po jakimś czasie zebrałem się na odwagę i poprosiłem o przeniesienie do Soczi. Dostałem odpowiedź od prezesa wydziału, do Soczi mogę się dostać tylko przez Noworosyjsk, najpierw muszę popracować tam, inaczej moja nominacja mogłaby się skończyć skandalem. Przekonałem go, obiecałem, że będę wykonywał polecenia. Spróbowałem odwdzięczyć się przy pomocy „niewielkiego” dziękuję, jego wartość oszacowałbym jako równowartość dwóch bombonierek z czekoladkami. Gdybym dał więcej, nie dostałbym przeniesienia, moja naiwność wprowadziła ich w błąd. Tak, w końcu, znalazłem się w sądzie rejonowym dla dzielnicy Chosta w Soczi.

Smirnowa:
Na to wygląda, że wprowadził pan prezesa w błąd….?

Nowikow:
Byłem posłuszny tylko do określonego momentu. Do chwili, gdy zagroziło mi niebezpieczeństwo. Proszę sobie to wyobrazić, chłopak z wioski „Paszkowskij” zostaje sędzią federalnym w kurorcie popularnym w całej Rosji.

Praca w Soczi podobna jest do loterii. Zwłaszcza obecnie, kiedy wszyscy stali się wielkimi patriotami i na wypoczynek przyjeżdżają do Kraju Krasnodarskiego. Każdego faceta na stanowisku (nie ma znaczenia czy przyjedzie z Prokuratury Generalnej, z Sądu Najwyższego, czy z Administracji prezydenta) należy odpowiednio przyjąć, rozlokować, zapewnić rozrywkę. W rezultacie pracownicy aparatu w Soczi zdobywają odpowiednie kontakty. W moim przypadku złożyło się tak, iż życzliwość pod moim adresem demonstrował prezes sądu najwyższego, Lebiediew. Kontaktowaliśmy się, prezes w moim gabinecie spotykał się z sędziami sądu rejonowego w Choście, zapraszał mnie do siebie na urodziny, pewnego razu przedstawił Putinowi.



Rewelacje Dmitrija Nowikowa na temat rosyjskiego systemu sądowniczego stały się dla niego
źródłem wielkich kłopotów. Podjęto przeciwko niemu śledztwo. Blisko rok spędził w areszcie. 




Skrzynka szampana i bombonierka już nie wystarczą


Smirnowa:
Dziś chyba skrzynka szampana i bombonierka z czekoladkami już by nie wystarczyły.

Nowikow:
Dyplomy prawnika zdobywają w całym kraju tysiące absolwentów. Niektórzy pracują w zawodzie, mogą pochwalić się odpowiednim stażem. Ale kiedy ogłaszane są konkursy na stanowiska wakujące w sądach, nie składają dokumentów. Wszyscy wiedzą, iż bez pieniędzy i odpowiednich znajomości zostać sędzią prawie się nie da. Trzeba się opłacać wszystkim. Najpierw komisji egzaminacyjnej, potem kolegium kwalifikacyjnemu. To ostatnie organizuje konkursy, w rzeczywistości są to przetargi na nieobsadzone w sądach stanowiska. A jeśli chodzi o nominację na sędziego pokoju, trzeba zapłacić zatwierdzającym go deputowanym. Kiedy już pokona się te bariery, następni w kolejce są pracownicy przedstawicielstwa prezydenta, na końcu zaś urzędnicy administracji głowy państwa.

W pewnym momencie postanowiłem przenieść się z Chosty. Zainteresowało mnie stanowisko przewodniczącego sądu rejonowego w Adlerze. W administracji prezydenta tę nominację należało uzgodnić z Andriejem Poliakowem. Przyjeżdżam do niego na spotkanie. Przy mnie zatelefonował do sądu krajowego, no jak zatwierdzamy? Zatwierdzili. Ale potem słyszę od niego, będziesz musiał spełnić szereg warunków. Z jego opisu wynika, że są nie do przyjęcia. Oczekiwania pod moim adresem były nieprawdopodobne. Więc mówię, że nie będę miał takich możliwości. Może wystarczyłaby połowa…? Na to słyszę w odpowiedzi, targować się nie będziemy. A może chcesz się rozliczyć działkami? Masz czas, przemyśl sobie wszystko…


Smirnowa:
Jasne. Wróćmy teraz do tego, jak pracują nasze sądy. Załóżmy, pieniędzy starczyło, przyszła pora na założenie togi… Jak działa sądowy mechanizm? Jeśli jakiś uczciwy sędzia zechce wydać naprawdę niezależny wyrok…. Ma na to szansę?


Córka, żona, kuzyn


Nowikow:
Opowiem o swoim pierwszym wyroku uniewinniającym. Rozpatrywałem sprawę czwórki oskarżonych o rozbój, szantaż i nielegalne pozbawienie wolności. Prezes sądu wzywał mnie trzy razy, żądając, bym uzgadniał z nim wszystkie decyzje procesowe. Wcześniej z resztą wprowadził zasadę, iż należy w każdym wypadu z nim konsultować decyzję o zwolnieniu zatrzymanego z aresztu. Z nim także należało uzgadniać odpowiedzi odmowne na wnioski o ustalenie środka zapobiegawczego, czy też wyroki warunkowe. Więc kiedy uniewinniłem podejrzanych i wydałem nakaz zwolnienia ich z aresztu, prezes wpadł we wściekłość. „Skończę z tobą” – usłyszałem.

Nie mamy żadnego skutecznego mechanizmu uniemożliwiającego mieszanie się do procesu prawnego i wywieranie nacisku na sędziego. Powie pani, o takich faktach należy zawiadamiać Komitet Śledczy. Stamtąd jednak, podobna skarga zostanie natychmiast przekazana szeregowemu śledczemu, działającemu w tym samym rejonie, co i prezes sądu. Proszę sobie wyobrazić, że jest pani na miejscu młodego śledczego. Z takim trudem udało się zdobyć tę robotę. Prezes nie dopuści nawet, by zjawiła się pani na przesłuchaniu – to on jest w rejonie panem. I jeszcze jeden szczegół. Na co dzień tak to u nas wygląda, także dzieci prezesa są sędziami, niekiedy asystentami prokuratora. I jeśli nasz śledczy spróbuje się zachować zgodnie z zasadami i zademonstruje poczucie procesowej samodzielności, wszystkie jego działania zostaną zaskarżone przez prezesa, skarga zaś zostanie przesłana do kontrolowanego przezeń sądu. Rozpatrzy ją szeregowy „niezawisły” sędzia. Także w jego wypadku charakterystyka urzędowa, zgoda na urlop, czy nagroda zależą całkowicie od prezesa. Także kolegium kwalifikacyjne znajduje się pod jego pełną kontrolą.





Opowiem na przykładzie Soczi, jak dobierani są ludzie do pracy w sądach. Razem ze mną pracowały w sądzie córka prokuratora krajowego, (później została doradcą gubernatora) córka prokuratora generalnego Ustinowa (obecnie piastuje urząd upełnomocnionego przedstawiciela prezydenta w Południowym Okręgu Federalnym), żony naczelnika milicji i prokuratora miasta, kuzyn atamana kozackiego, przyjaciółka jednego z szefów Gazpromu (przechwalała się tym, że dostała pracę na polecenie Jelcyna). Przedstawmy też zastępców prezesa sądu: jest wśród nich pewna dama, niegdyś wypędzona ze Stawropola, jednak zaprzyjaźniona z byłym ministrem sprawiedliwości oraz syn prezesa położonego po sąsiedzku sądu rejonowego. Syna zatrudniony u sąsiada, tak działa solidarność mafijna.     


Gdybym nie budował domu, co miałbym zrobić z tym betonem?


Smironowa:
Ciekawa drużyna. Byłoby interesujące posłuchać, jak ci ludzie rozmawiają ze sobą, na tematy nie związane z pracą… Porównują rozmiary własnych domów i samochodów?

Nowikow:
No tak, jest czego słuchać… O czym mowa w gabinetach i palarniach…? Jeden z sędziów skarży się, iż ta swołocz prezes nie załatwił mu żadnej sprawy „pieniężnej”, i że już dwa tygodnie siedzi na mieliźnie. Inny też narzeka, nie wie jak żonie będzie mógł spojrzeć w oczy, nie przyniesie jej do domu nawet 200 dolarów. Mógłby pójść do bankomatu, z konta podjąć pieniądze, tam zebrała się zazwyczaj niepotrzebna mu pensja z ostatnich kilku miesięcy. Warczy też prezes, ludzie stali się skąpi, ostatni interesant zamiast pieniędzy chciał się rozliczyć betonem. W porządku, prezes właśnie rozpoczął budowę domu, w innym wypadku co miałby zrobić z tym betonem…

Sędziowie bardzo lubią sprawy dotyczące przestępstw opisanych w paragrafach 228 KK Federacji Rosyjskiej (narkotyki) i 159 KK Federacji Rosyjskiej (machinacje finansowe). W obu wypadkach otwierają się dla nich szerokie możliwości do działania. Można zastosować szeroki wachlarz kar, od dwóch miesięcy pozbawienia wolności i kary finansowej do ośmiu lat kolonii karnej. Podsądni i ich krewni starając się załatwić łagodniejszy, wyrok niosą Temidzie szczodre dary.

Doświadczony sędzia zwykle wprowadza młodszego kolegę w istotę sprawy. Uczy go zasad gry. Do sądu trafiają wyłącznie sprawy, których nie udało się sprzedać w fazie śledztwa, lub zatwierdzenia wyroku oskarżenia. Dlatego prokuratura i śledztwo będą sądowi utrudniać życie, nie chcą byśmy zarabiali na takich sprawach. Należy więc podzielić się z prokuratorem i prezesem sądu, to ważne by ten pierwszy nie wystąpił z apelacją, zadanie drugiego będzie polegało na tym, by wyrok stal się prawomocny nawet jeśli zostanie zaskarżony.


Ziemia dla faceta o pseudonimie „Karaś”


Smirnowa:
Pańscy krytycy twierdzą, iż zasądził pan na rzecz własnych asystentów działki w Krasnej Polanie. Wśród nich był, występujący przeciwko panu jako świadek, Szełkowoj.

Nowikow:
Choć nazywa się go moim asystentem, Szełkowoj w rzeczywistości pracował na stanowisku przedstawiciela gubernatora Kraju Krasnodarskiego w Soczi i odpowiadał za inwestycje oraz nadzór nad przedsiębiorcami. Namawiałem go, by zrezygnował z ziemi, ale wytłumaczył, iż wezwał go Wołoszyn, obecnie prezes Moskiewskiego Sądu Obwodowego i zażądał, by ziemia należąca do portu morskiego została przepisana na pewnego człowieka. Port morski w Soczi jest położony w samym centrum miasta, jak dla nas niczym dla Moskwy Kreml. 


Działki na terenie Krasnej Poliany stały sie łakomym kąskiem dla rosyjskich spekulantów, gdy
tylko ogloszono, że tu będą budowane obiekty olimpijskie. 



Na kogo będziemy rejestrować? Na Eduarda Kagosjana. Ten facet jest znanym pod pseudonimem „Karaś” autorytetem kryminalnym. Udało mu się załatwić legitymację doradcy sędziego sądu krajowego, a także jak opowiedział mi śledczy Jurin, legitymację doradcy sadu najwyższego. Karaś miał do dyspozycji cala flotyllę samochodową, hotele, w nich przyjmował swych wysoko postawionych gości. Nawiasem mówiąc, to Kagosjan woził po mieście Aleksieja Pimanowa, (popularny dziennikarz I programu telewizji rosyjskiej – „mediawRosji”) gdy ten kręcił na mój temat pierwszy reportaż. Facet z kryminalną przeszłością ulokował prowadzącego program „Człowiek i prawo” w sanatorium „Ojczyzna”.

Gdy zwróciłem się do FSB, wyjaśniło się, że oni wszystko wiedzą, jednak nie zamierzają podejmować jakichkolwiek działań. Najwyraźniej zbierali materiały na „zapas”. W FSB obiecano mi ochronę, postawiono warunek, bym otwarcie mówił o wszystkich faktach, ale już następnego dnia zostałem aresztowany i odwieziony do Krasnodaru.


Sędziowie i czekiści


Smirnowa:
A co pan może powiedzieć o stosunkach sędziów z czekistami?

Nowikow:
Mogę opowiedzieć o swoich. Już po moim aresztowaniu, naczelnik wydziału śledczego Krajowego Zarządu FSB, Alieksandr Czernow uderzył mnie w twarz paczką dokumentów. Krzyczał na mnie: „jesteś idiotą, zapomniałeś, że prawo to zapisana w ustawach wola klasy rządzącej, a ty do niej nie należysz. Sędziowie żyli sobie w spokoju, skubali ludzi w miarę, a ty postanowiłeś im w tym przeszkodzić. Sam sobie teraz jesteś winny.” Trudno mi wypowiadać się na temat całej służby bezpieczeństwa, ale u nas, w Kraju Krasnodarskim, wielu wciąż się wydaje, że żyją w latach dwudziestych, że Dzierżyński jeszcze nie umarł, być może tylko wyjechał na urlop. Sędziwie są całkowicie uzależnieni od tych „walecznych bojowników”. 

Oto przykład prawdziwej rozmowy między prezesem sądu, a wezwanym na dywanik szeregowym sędzią:

- Ty idioto, dlaczego nie aresztowałeś tych dwóch przywiezionych przez FSB?
- Nie było za co…
- Bałwan. Nie przeszkadzaj ludziom, kiedy chcą zarobić… Jutro zatelefonujesz, przeprosisz i powiesz, żeby ich przywieźli znowu. Posadzisz ich na tak długo, jak tego od ciebie zażądają.
- Będzie zrobione.

Takich przydupasów będą nosić na rękach. Będą ich chwalić na zebraniach. Powierzą im zakulisowe sekrety kuluarowego sądownictwa. Nadadzą im tytuły „zasłużonego prawnika” regionu i kraju. To właśnie oni, razem z zajętymi swymi biznesami czekistami będą prowadzić słodkie życie, obdzierając prostych Rosjan.


Czy da się coś zrobić?


Smirnowa:
Można to jakoś zmienić? Jest na to szansa?

Nowikow:
Mam przemyślanych kilka propozycji. Gdyby je wprowadzić w życie, powstałaby szansa na to, by nasze sądy stały się bardziej otwarte i podlegały kontroli społecznej. Należy utworzyć centralną komisję egzaminacyjną przy prezydencie. Do niej będzie należała kontrola kwalifikacji kandydatów na sędziów i do pracy w sądach. W jej składzie nie powinni zasiadać sędziowie, to odetnie kandydatów od niejasnych związków z systemem sądowniczym. Także przy prezydencie Federacji Rosyjskiej należałoby utworzyć komisję dyscyplinarną, do niej należałaby kontrola skarg składanych przez obywateli i organy władzy państwowej. Ludzie często mają wątpliwości w kwestii przestrzegania przez sędziów dyscypliny zawodowej, nie są pewni, czy spełniają oni inne przewidziane przez prawo wymagania. Taka komisja powinna dysponować prawem zwracania się do prezydenta z wnioskiem o odebrania sędziemu jego uprawnień. Sytuacja wygląda dziś tak, że sędziów mianuje osobiście prezydent, ale każdego, z jakiegoś powodu nie wygodnego sędziego może zwolnić prezes sądu, sprawujący jednocześnie nadzór nad kolegium kwalifikacyjnym. Powinniśmy starać się, by nasz system sądowniczym działał możliwie harmonijnie, pomogłoby w tym wypadku obowiązkowe przestrzeganie wyroków precedensowych (choć być może dopiero na poziomie drugiej, trzeciej instancji). Dzięki temu sądy nie mogłyby podejmować różnych decyzji w podobnych, lub identycznych sprawach.

Wielkie znaczenie przywiązywałbym do pozbawienia prezesów władzy w sądach o charakterze administracyjnym. Dziś to oni rozdzielają między sędziów sprawy do prowadzenia, wyrażają zgodę na urlop, ustalają grafiki dyżurów, piszą charakterystyki osobiste. Wszystko to przekształca sędziego w pańszczyźnianego sługę zależnego całkowicie od kierownictwa, stwarza prezesowi sądu nieograniczone możliwości wpływania na sędziów w dowolnej sprawie.

I na koniec, chciałbym powiedzieć, iż jestem zdecydowanym zwolennikiem likwidacji nietykalności sędziowskiej. Jeśli zapewniamy obywateli, iż nasze mechanizmy prawne skutecznie bronią każdego z nich, czegóż mieliby się obawiać sędziowie. To właśnie strach,  by nie podpaść resortom siłowym i by nie zostać odrzuconym przez wczorajszych kolegów najlepiej pokazuje, jak bardzo chory jest cały system sądowniczy.
 

Tłumaczenie: Zygmunt Dzięciołowski




Oryginał tekstu został opublikowany na rosyjskim portalu „Tthe Insider:




 *Dmitrij Nowikow (ur. 1972) sędzia federalny w różnych sądach rejonowych Kraju Krasnodarskiego na południu Rosji. Aresztowany w 2010 roku pod sfabrykowanymi zarzutami. W mediach rosyjskich demaskuje korupcję sądów, występuje na rzecz reformy sądownictwa. 











Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com