wtorek, 24 listopada 2015

Młodzież: "nigdzie na świecie nie jest lepiej"



Nie myślą o tym, jak zmienić 
coś na lepsze. Polityka jest brudna, nie zasługuje na zainteresowanie. Nie czytają wiadomości. Iwan Martynienko, jeden z najmłodszych dziennikarzy w moskiewskim biurze Radio Swoboda z goryczą opowiada o swoich rówieśnikach. Jego koledzy na wydziale dziennikarstwa nie rzadko nie mają pojęcia, dlaczego wybrali ten kierunek studiów. Jeden z jego najbliższych przyjaciół, po ukończeniu prawa, został asystentem prokuratora rejonowego. Już na początku swej kariery dobrze orientuje się, ile można zarobić na umorzeniu śledztwa w sprawie kryminalnej. "Nigdzie indziej na świecie nie jest lepiej", tak wielu kolegów Iwana Martynienko usprawiedliwia aktualną politykę Kremla.



Autor: Iwan Martynienko 






Nawet na wydziale dziennikarstwa uniwersytetu w Moskwie nie brak studentów, którzy nie mają pojęcia, dlaczego wybrali ten właśnie kierunek studiów. 





Ukończyłem szkołę w 2012 roku. Uczyłem się w zwykłym gimnazjum w Stawropolu, choć moja szkoła starała się też wyróżniać, dawać przykład innym, prowadząc we wszystkich klasach poranne ćwiczenia gimnastyczne i organizując "wojskowe" konkursy pieśni i musztry. Uczestniczyłem w tym całkiem niedawno, więc doskonale pamiętam jak wszyscy uczniowie, "obowiązkowo-dobrowolnie" wychodzili na Plac Lenina, by uczestniczyć we wszelkiego rodzaju uroczystościach organizowanych z okazji świąt państwowych, 1go maja, czy 4 listopada. To była umowna cena, jaka płaciliśmy za czas wolny, bez lekcji - 20 minut spędzonych pod sztandarami naszego regionu, albo partii "Jedna Rosja".


Na pokaz


Podczas podobnych imprez wszyscy chcieliśmy tego samego, by jak najprędzej dać z nich nogę. Nikt z nas nie rozumiał po co są organizowane, choć z drugiej strony, ani ja ani moi koledzy, nie czuliśmy się oszukani. Nie porównywaliśmy się z pionierami, nie wydawało nam się, iż tak jak dawniej bierzemy udział w akademii organizowanej wyłącznie "na pokaz". Jak to robiono w przeszłości, przeczytać można w podręcznikach do historii. Gdyby jednak nawet, któryś z moich rówieśników pokusił się o takie porównanie, zwrócił uwagę na podobieństwo dawnych i obecnych demonstracji organizowanych na pokaz, nie byłoby to wcale przejawem jakiegoś "nonkonformizmu". W naszych podręcznikach szkolnych ZSRR jest przedstawiany jako zjawisko całkowicie pozytywne. Rozdział poświęcony najnowszej historii liczy maksimum kilka stron, w zdumiewająco nudnej formie przedstawia reformy przeprowadzone przez Wladimira Putina.

I dziś większość moich rówieśników nie uważa, iż jest oszukiwana. Przez trzy lata uczyłem się na wydziale dziennikarstwa, rozmawiałem z masą kolegów na różne tematy, także związane z polityką. Mniej więcej jedna piąta znajomych popiera w ciemno wszelkie decyzje i działania obecnych władz. Wśród tej dwudziestoprocentowej grupy, większość stanowią dziewczyny. O polityce z nimi lepiej nie rozmawiać, nawet próba podobnej rozmowy może się okazać równie niebezpieczna, co i pomysł by bandziora w ciemnym zaułku poprosić o przypalenie papierosa. Faceci, zwolennicy Putina najczęściej używają argumentu "iż gdzie indziej na świecie nie jest wcale lepiej", albo "ty byś na ich miejscu robił to samo".

Moja grupa na studiach liczy 40 osób, opinie sformułowaną samodzielnie posiada może 5-7 osób. Tak zwolennikom, jak i przeciwnikom Putina wystarczy, iż w ogóle mają na ten temat jakieś zdanie, tak się przejawia ich postawa obywatelska. Wszystkim wystarczy audytorium uniwersyteckie, nikt nie ma zamiaru dzielić się myślami z kimś na zewnątrz.


"Po co nam ten Zachód z gejami"


Stanowisko wielu moich rówieśników zależy od tego, kto będzie ich rozmówcą. Bywa, iż ktoś z wykładowców opowie czym różni się polityka w Rosji od tej uprawianej na zachodzie, porówna nasze i zachodnie media oraz społeczeństwo. Takie porównania zwykle nie wypadają korzystnie dla Kremla. W obecności profesora studenci będą z aprobatą kiwać głową. Ich reakcja będzie jednak identyczna, gdy podczas wykładu ktoś ze zwolenników prezydenta nagle krzyknie: "no i po co nam ten zachód z jego demokracją i gejami". Wielu zwyczajnie nie ma pojęcia, jakie jest ich stanowisko. 

Nie potrafią też odpowiedzieć na pytanie, dlaczego poszli na dziennikarstwo. Jeśli zajdzie taka potrzeba, będą dowodzić, iż polityka ich nie dotyczy, i że w ogóle ten temat nie nadaje się do dyskusji. Większość z nich to fajni, porządni ludzie, mogą pisać wiersze, grać na oboju, dorabiać sprzedawaniem tortów własnej produkcji. Nie chcę powiedzieć, iż wśród entuzjastów obecnych władz spotkamy jedynie wariatów. Wielu z nich jest całkiem OK. Ich poglądy biorą się z osobistego doświadczenia, gdzieś natrafili na inspirujący przykład. Latem zeszłego roku byli na Krymie, albo ich ojciec zajmuje ważne stanowisko w instytucji państwowej.


Mój przyjaciel, asystent prokuratora


Opowiem o jednym ze swych przyjaciół. Jego ojciec zajmuje wysokie stanowisko w stawropolskiej prokuraturze. W 2015 roku mój przyjaciel ukończył studia w Saratowie, w miejscowej Państwowej Akademii Prawa. Już dziś pracuje jako asystent prokuratora w jednym z rejonów naszego regionu. Spotykając się przez ostatnich kilka lat w kręgu znajomych, świadomie unikaliśmy takich tematów jak np. przyłączenie Krymu, czy stosunki między Rosją oraz USA. Mój przyjaciel świetnie się orientuje, że znalazłem pracę w Radiu Swoboda, ja z kolei dobrze wiem, ile on zażąda za umorzenie czyjejś sprawy kryminalnej. W rozmowach unikamy tematów politycznych, nie dlatego iż moglibyśmy nagle zorientować się, iż znajdujemy się ideologicznie po różnych stronach barykady. Przecież i tak to wiemy, a kolejne spotkanie i tak zakończymy uściskiem dłoni. Chodzi o to, iż mój przyjaciel stara się świadomie odgradzać od wszelkich informacji sprzecznych z oficjalnym stanowiskiem. Jemu się wydaje, iż podobne informacje mogą zaszkodzić jego karierze, rodzinie, przyszłości. Przyjaźnimy się, więc nie będę go osądzał.


Nawet nie będą próbować


Mam więcej znajomych nie związanych z dziennikarstwem, ani z instytucjami państwowymi. Widzę wyraźnie, jak przebywają w swoistej "próżni informacyjnej". Praktycznie nikt z nich nie wie, co to takiego ustawa o agentach obcego państwa, albo tak zwana ustawa o sadystach (ułatwia stosowanie siły fizycznej przez policję, czy straż więzienną - "mediawRosji"). Za to każdy z nich potrafi wytłumaczyć, dlaczego Rosja wspiera "ochotników" na wschodzie Ukrainy, lub jakie cele w Państwie Islamskim zostały zniszczone w Syrii przez rosyjskie samoloty. A jeszcze więcej wśród młodzieży w wieku 18-25 lat jest ludzi, którzy wiadomości nie czytają w ogóle. W moim otoczeniu będą to przede wszystkim znajomi związani z kulturą, malarze, reżyserzy, aktorzy, muzycy. Im się wydaje, iż polityka w Rosji jest tak brudna, iż jakakolwiek rozmowa na ten temat  musi wzbudzać obrzydzenie. Bieda polega na tym, iż to samo myślą o polityce w każdym innym państwie. Po co więc mieliby marnować swój talent, próbując zrozumieć, co dzieje się dziś w Rosji? Nie widzą w tym żadnego sensu. Nawet nie będą próbować, by coś zmienić na lepsze.



Tłumaczenie: Zygmunt Dzięciolowski

Artykuł ukazał się na portalu svoboda.org: http://www.svoboda.org/content/article/27355679.html






Iwan Martynienko, dziennikarz moskiewskiej redakcji Radio Swoboda. 









Obserwuj i polub "Media-w-Rosji" na Facebooku:

Obserwuj nas na Twitterze:

Można też do nas napisać. Zgłosić uwagi, pochwalić, zapytać: mediawrosji@gmail.com




Projekt "Media-w-Rosji" ma na celu umożliwienie czytelnikowi w Polsce bezpośredniego kontaktu z rosyjską publicystyką niezależną, wolną od cenzury. Publikujemy teksty najciekawszych autorów, tłumaczymy materiały najlepiej ilustrujące ważne problemy współczesnej Rosji. Projekt "Media-w-Rosji" nie ma charakteru komercyjnego. 








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz