piątek, 11 kwietnia 2014

Dysydenckie rozterki: emigrować, czy zostać?


W czasach radzieckich buntowali się, spadały na nich represje. Walczyli z autorytarnym reżimem. Niektórzy wybierali emigrację, innych do niej zmuszano. Dziś, w Rosji Władimira Putina starzy radzieccy dysydenci, obserwując powrót tendencji autorytarnych znów zadają sobie stare pytanie. Lepiej zostać i walczyć, czy kontynuować walkę?



Z dysydentami rozmawia Ania Ajwazjan






Arsenij Roginski (1946)



Historyk, przewodniczący Towarzystwa „Memoriał”. W 1981 roku odmówił wyjazdu na emigrację, został wówczas aresztowany na podstawie na podstawie spreparowanego oskarżenia o podrabianie dokumentów. W więzieniu spędził cztery lata. Zrehabilitowany w 1992 roku.





Nasze pokolenie nie wymyśliło niczego nowego, a i dziś nie pojawiło się w zakresie protestów nic nowatorskiego. Jedyna różnica polega na tym, że wtedy, w czasach radzieckich,  każdy odpowiadał wyłącznie za siebie i w tym sensie sytuacja była bardziej klarowna. Dziś ludzie pracujący w jakiejś porządnej gazecie, w radio, telewizji czy organizacji społecznej, ponoszą odpowiedzialność nie tylko za własne postępowanie, ale i za swoje instytucje. Trzeba robić wszystko, by ich nie stracić, ale nie za cenę konformizmu. Jak zachować własne poglądy, to kwestia osobistego doświadczenia. Natomiast co zrobić, by pozostać uczciwym w ramach instytucji, a jednocześnie jej nie zaszkodzić – to już problem o wiele bardziej złożony.

Kiedyś miałem wyjątkowo negatywny stosunek do emigracji. Nie chciałem zrozumieć swoich przyjaciół, którzy 40, a nawet 25 lat temu masowo opuszczali kraj. Uważałem, że to decyzja egoistyczna. Dziś o wiele lepiej rozumiem ludzi, którzy mają takie plany. Z biegiem lat zrozumiałem, że ludzie chcą żyć pełnią życia i mają podstawy wątpić, czy im się to uda, jeśli pozostaną w Rosji.


Aleksandr Daniel (ur. 1951)


Matematyk, syn pisarza i dysydenta Julija Daniela i działaczki na rzecz praw człowieka Łarysy Bogoraz. W latach '70-tych był współwydawcą nieoficjalnego biuletynu „Kronika bieżących wydarzeń” oraz almanachu historycznego „Pamięć”. Prowadzi program „Historia radzieckich dysydentów”, członek władz Towarzystwa „Memoriał”.




Od półtora miesiąca zastanawiam się, co w obecnej sytuacji należy robić. Jedynym rezultatem tych rozmyślań jest ból głowy. Sądzę, że w przeszłości postępowałem słusznie, ale nie wszystkie doświadczenia z tamtego okresu da się zastosować dziś. Nastały inne czasy i inne pokolenie. Nie jestem pewien, czy nasze pokolenie może udzielać rad młodszym kolegom.

Mam negatywny stosunek do emigracji. Każdy decyduje za siebie. I we własnym imieniu mogę powiedzieć, że nigdzie stąd nie wyjadę.


Michaił Czlienow (ur. 1940)

Etnograf, autor książek z zakresu etnografii narodów Północy. Od początku lat ’70-tych – działacz niezależnego ruchu żydowskiego. Sekretarz generalny Euroazjatyckiego Kongresu Żydowskiego, dziekan Wydziału Filologicznego w Państwowej Akademii Klasycznej im. Majmonida, zastępca dyrektora Centrum Judaica i Cywilizacji Europejskiej w Instytucie Krajów Azji i Afryki Uniwersytetu Moskiewskiego, członek Światowej Organizacji Judaistycznej.




Obecnie nie jestem ani dysydentem, ani obrońcą praw człowieka. Zajmowałem się tym w czasach radzieckich, chociaż i wtedy nie używałem w stosunku do siebie tych określeń. Byłem działaczem ruchu żydowskiego i w naszym środowisku wielokrotnie dyskutowaliśmy o tych sprawach. Ja zawsze opowiadałem się za legalnymi działaniami i stosowałem tę zasadę również wtedy, chociaż i tak nie raz solidnie mi się oberwało. Moim zdaniem obecna sytuacja jest o wiele spokojniejsza, niż to było kiedyś.

Trzeba wykorzystywać wszelkie legalne sposoby działalności opozycyjnej. Takich metod jest mnóstwo – jednoczenie się w ranach organizacji społecznych, publikacje w środkach masowego przekazu i wydawnictwach niszowych, różnego rodzaju akcje protestacyjne w postaci wieców, demonstracji i pochodów, apele do społeczeństwa, no i wreszcie działalność polityczna - można spróbować wystartować w jakichś wyborach.
Warto by było zrozumieć mechanizm takich zjawisk, jak Majdan. Do ruchów rewolucyjnych odnoszę się raczej negatywnie, niż pozytywnie. Jeśli już do niech dochodzi, to powinny być dobrze przemyślane i przez kogoś kierowane. A żywiołowy bunt, bezmyślny i bezwzględny, nie jest moim zdaniem efektywną formą działalności społecznej.
Uważam, że możliwość emigracji to niewątpliwie bardzo ważne prawo obywatelskie, za które swego czasu wielu moich przyjaciół walczyło za pomocą wszelkich dostępnych środków. W przypadku wielu ludzi to zupełnie naturalna reakcja na niezadowolenie, które powstało w wyniku obecnej sytuacji w kraju.


Aleksandr Podrabinek (ur. 1953)

Z wykształcenia medyk, w latach ’70-tych brał udział w wydawaniu biuletynu informacyjnego „Kronika bieżących wydarzeń”, autor książki „Medycyna represyjna” o psychiatrii radzieckiej (wyd. w USA w roku 1979). Po odmowie wyjazdu z kraju w 1978 r. aresztowano go za „oszczerstwa wobec ustroju radzieckiego”. Wyrok - pięć lat zsyłki Syberię. W 1980 roku, podczas pobytu na zesłaniu w Jakucji, został aresztowany ponownie i na podstawie tego samego oskarżenia skazany na 3,5 roku tzw. obozu pracy. Dziennikarz, członek federalnej rady politycznej ruchu „Solidarność”.

Najważniejsze jest wewnętrzne poczucie godności obywatelskiej i osobistej, one nie są i nie mogą być własnością państwa. Trzeba zrozumieć, że państwo istnieje dla nas, a nie my dla niego. I jeśli całe społeczeństwo przyswoi sobie ten paradygmat, to państwo i aparat państwowy staną się tym, czym powinni być – wynajętymi przez nas menedżerami, których zdaniem jest urządzanie naszego życia według naszych potrzeb i wyobrażeń. A w jaki sposób to osiągniemy – poprzez wiece czy inne formy protestów obywatelskich – to już sprawa drugorzędna.
Moim zdaniem należy chodzić na wiece, ale staranie się o zgodę władz na ich przeprowadzenie jest sprzeczne z obowiązującym prawem. Zarówno Konstytucja, jak i aktualne przepisy dają obywatelom prawo do organizowania manifestacji ulicznych, wystarczy iż władza zostanie zawczasu zawiadomiona o ich dacie i miejscu. Pozwalanie władzy, by wodziła nas za nos, poprzez łamanie przyjętych przez nią samą przepisów, uważam za postawę nierozsądną i niegodną opozycji.
Doświadczenie dysydentów jest istotne, ponieważ dziś, tak samo jak i w przeszłości, najważniejsze jest żeby ludzie nie utracili zdolności do sprzeciwu wobec niesprawiedliwości. Ja osobiście również dziś zrobiłbym to samo, tylko może lepiej, niż robiłem to wtedy.
Jeśli ludzie chcą walczyć o prawa obywatelskie w Rosji, to nie powinni emigrować, lecz pozostać tutaj.

Oryginał ukazał się na stronie booknik.ru pod adresem:  http://booknik.ru/yesterday/history-of-protest/dissidenty-dumayut-chto-delat/
tłum. K.K.


Obserwuj i polub nas na Facebooku: 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz